niedziela, 11 czerwca 2017

Recenzja książki - "Lily i ośmiornica" - Stephen Rowley

Jakiś czas temu odezwało się do mnie Wydawnictwo Otwarte z pytaniem, czy nie chciałabym bezpłatnego egzemplarza recenzyjnego książki "Lily i ośmiornica" - premiera książki miała być na początku lipca. Jako psiarz i mól książkowy mogłam w tym momencie odpowiedzieć tylko w jeden sposób: Tak! Bardzo chętnie! - Zobowiązałam się do napisania recenzji i choć dostałam już informację, że  książka jednak nie zostanie wydana, to mimo wszystko chciałabym się podzielić moimi wrażeniami. Może jeszcze wiatry powieją korzystnie i jednak się uda :)

Książka w miękkiej oprawie, ma ok. 340 stron, które pochłonęłam (na spokojnie) w kilka dni. 

O czym jest książka?

Ukazana jest historia zwykłej i niezwykłej zarazem przyjaźni. Ted - pisarz, homoseksualista i Lily - rodowodowy jamnik krótkowłosy. Żyją razem i Lily sprawia wrażenie jakby była takim "małym człowiekiem" - grają razem w gry planszowe, jedzą pizzę, rozmawiają o chłopakach... mają stałe rytuały. Ted uczęszcza do terapeutki, której kompetencje podważa i z którą jest niezupełnie szczery. Jego spokojne, trochę samotne, ale jednak szczęśliwe życie chwieje się w posadach w momencie kiedy zauważa na głowie Lily... ośmiornicę. I byłoby to w sumie całkiem zabawne, gdyby nie to, że z każdą kolejną stroną dowiadujemy się, że to, co zostało zabawnie nazwane ośmiornicą w rzeczywistości jest guzem, który powoli ogarnia dwunastoletnie ciało Lily. Ted przeżywa prawdziwy dramat. Leczenie psa w tym wieku jest ryzykowne, operacja praktycznie nie wchodzi w grę, a stan psiaka pogarsza się. Czuje się opuszczony w walce, choć spotyka się z przyjacielem, rozmawiają i szukają wyjścia z sytuacji. Ostateczna decyzja należy jednak do Teda. Zaczyna żyć między snem a jawą, walczy z ośmiornicą - wywiera na niej psychiczną presję, straszy, ucieka w morze, aby tam ją odnaleźć i unicestwić... Zastraszona ośmiornica znika... to element snu, czy jawy? Czy uda się uratować Lily i podarować jej kolejne lata szczęśliwego życia u boku ukochanego pana?



Jak się czyta?

Książka jest bardzo przyjemna w odbiorze. Pokazuje blaski i cienie codziennego życia, co pomaga w identyfikowaniu się z Tedem. Pokazana jest zarówno emocjonalna - ludzka perspektywa, jaj i chłodna - psia. Na zadawane pytania Lily odpowiada co prawda "ludzkim głosem", ale po psiemu. Na początku bardzo rozbawił mnie sposób w jaki komunikowała się jako szczeniak.

     "Pewnego lata, kiedy była mała, jechaliśmy gdzieś razem i widząc budkę z lodami, zjechałem na pobocze. Wysiedliśmy z samochodu, przecięliśmy wysypany żwirem parking i zamówiłem miętowego rożka z wiórkami czekolady, bo tamtejsze miętowe rożki były zielone, a zielone lody smakują najlepiej (nawet jeśli barwnik, którego używają do ich produkcji, prawdopodobnie jest rakotwórczy). Usiadłem przy piknikowym stole i wziąłem Lily na kolana.
CZYM! JEST! TA! CHMURA! KTÓRĄ! LIŻESZ! UWIELBIAM! LIZAĆ! RZECZY! TEŻ! CHCĘ! JĄ! POLIZAĆ!
     Nawet w najlepsze dni chciałem, by życie ekscytowało mnie równie mocno, jak ją. Więc podetknąłem jej rożek pod nos i pozwoliłem polizać. Reakcja była natychmiastowa.
TO! JEST! CUDOWNE! MUSIMY! TO! LIZAĆ! CODZIENNIE!
     Nie byłem w stanie dokończyć lodów. Lily stała mi na kolanach i oparta łapkami o moją pierś merdała ogonem najszybciej, jak się da."



Mimowolnie się uśmiecham mając przed oczami tego przebierającego łapkami młodego jamniczka :). Kiedy Lily dorosła pozostała bardzo psia i choć spoważniała nadal potrafiła rozbroić swoim zachowaniem, czy słowami.

"
- Musimy podjąć pewne decyzje, Małpko.
Lily rozważa przez chwilę moje słowa, a w końcu pyta:
- Dlaczego tak na mnie mówisz?
- Dlaczego jak na ciebie mówię?
- Małpko.
- Dlaczego nazywam cię Małpką?
- I tymi wszystkimi innymi imionami.
- To czułe słówka.
- Nie rozumiem. - Mruży oczy patrząc na słońce.
- Czułe słówka to imiona, których używasz, zwracając się do kogoś, na kim ci bardzo zależy.
Zrywa się wiatr i przez chwilę siedzimy w milczeniu.
- Masz ich dla mnie całe mnóstwo - zauważa.
- Tak, bo mi na tobie zależy. A ty, masz dla mnie jakieś czułe słówka? - pytam po namyśle.
Lily się nad tym zastanawia.
- Zwykle myślę o tobie jako o Tym Facecie."

Twardo i konkretnie, ale żeby nie było, że Lily stała się bezduszna jak Zuch z "Psiego Żywota" na końcu tego rozdziału rozmowa wraca.

"Jednak głos Lily jest bardziej czarujący. Głos, którego nie mogę uciszyć. Jest bardziej dojrzały i co raz mniej w nim wykrzykników. Zniknął gdzieś ten szczenięcy entuzjazm. Ale to wciąż jej głos. To wciąż ona.
- Nie lubisz być mokra - mówię.
- No tak - rzuca i sadowi się z powrotem na moich kolanach.
- Ale to fajny pomysł, Myszko. Pluskanie w wodzie.
Po chwili podnosi na mnie wzrok.
- Czasami myślę o tobie jak o swoim Tacie.
Serce podchodzi mi do gardła.
To jedyne czułe słówko, jakiego potrzebuję."

Podsumowując

Książkę z całego serca polecam. Przyjemna lektura do poduszki - zarówno do pośmiania, jak i do chwil wzruszeń. Nie będę zdradzać jak zakończyła się przygoda szalonego jamnika i heroiczna walka właściciela, nie powiem, czy poczujecie zawód i smutek, czy radość, a może wszystkiego po trochu - naprawdę warto samemu przeczytać i przekonać się.

Na koniec jeszcze raz bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwarte i życzę im powodzenia we wszelkich dobrych zamierzeniach :)

1 komentarz:

  1. Smutna książka jak widzę. Jestem z tych, co czytając/oglądając bardziej płaczą na śmierci psa niż człowieka, więc zastanowię się nad przeczytaniem.

    OdpowiedzUsuń